sobota, 6 lutego 2016

Rozdział 8

      //Martyna//
      Czułam na sobie coś ciężkiego. Nie mogłam się ruszyć. Było mi gorąco. Czułam łzy na policzkach. Krzyczałam ale nikt nie chciał mi pomóc.

-Teraz mi się nie wywiniesz.- usłyszałam głos Rafała.- Jesteś i zawsze będziesz moja.

      Ze strachu w moim gardle pojawiła się ogromna gule przez którą nie mogłam wypowiedzieć już ani słowa…

//Piotr//

      Wstałem wczesnym rankiem. Martyna tuliła się do mnie i leżała na mojej klatce. Był to najpiękniejszy poranek w moim życiu. Jednak czułem ogromny gniew i wiedziałem, że będę musiał porozmawiać z Marcinem.

      Poszedłem do kuchni i nastawiłem ekspres. Następnie ubrałem się w dżinsy i koszulkę, zabrałem kurtkę i poszedłem do pobliskiego sklepu po coś na śniadanie. Po 15 minutach wróciłem. Jeszcze zanim otworzyłem drzwi usłyszałem krzyki Martyny.  Szybko odłożyłem zakupy na podłogę i pobiegłem do sypialni. Od razu wyswobodziłem ją z kołdry i przytuliłem uspokajająco szepcząc do ucha  że jest bezpieczna.

      Chwilę potem zorientowałem się, że coś jest nie tak. Od Martyny biło niesamowite ciepło. Czułem, że jest cała spocona. Odsunąłem ją od siebie i spojrzałem na jej twarz. Była cała rozpalona i nieprzytomna, cały czas mamrotała pod nosem żeby Marcin jej nie ruszał.

      Odłożyłem ją ostrożnie na poduszki i przykryłem szczelnie. Następnie pobiegłem po termometr do kuchni
i wróciłem aby sprawdzić jej temperaturę. Gdy usłyszałem charakterystyczny dźwięk spojrzałem na mały ekranik i przestraszyłem się nie na żarty ponieważ wyświetlało się 41oC. Szybko pobiegłem do łazienki po mokre ręczniki i zacząłem okładać nimi ciało Martyny żeby zbić gorączkę. Wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer Wiktora.

-Co jest Piotrek?- odebrał po drugim sygnale.

-Doktorze Martyna ma 41o gorączki. Nie wiem od kiedy, bo niedawno wstałem.

-Spokojnie Piotrek. Obłóż ją mokrymi ręcznikami, żeby zbić temperaturę.

-Zrobiłem już to i nic to nie pomaga.

-Ok. To idź nalać do wanny zimnej wody. Musisz jak najszybciej zbić gorączkę. Ja już do was jadę.-po tych słowach się rozłączył

      Szybko pobiegłem do łazienki i zacząłem lać wodę do wanny. Gdy wanna byłą już do połowy pełna wróciłem do sypialni. Twarz Martyny po raz pierwszy od mojego powrotu byłą bardzo spokojna.

-Martynka. Słyszysz mnie?- zapytałem się jej w międzyczasie odsłaniając okrycie.- Wszystko będzie dobrze. Za niedługo będzie tutaj Wiktor i ci pomoże.

      Wziąłem ją na ręce i przytuliłem do piersi. Mimo ogromnej temperatury, jaka biła od jej ciała, dziewczyna cały czas się trzęsła z zimna. Ostrożnie zacząłem wkładać ją do wanny z zimną wodą.

-Zimno mi.- powiedziała słabo.

-Wiem Martynka, ale musimy zbić gorączkę.

-Piotrek?- zapytała a między jej oczami pojawiła się mała zmarszczka niezrozumienia. Po chwili jej twarz stała się znów gładka i nieobecna. – Kocham cię Piotrek.

      Gdy usłyszałem te słowa moje serce zaczęło bić szybciej. Nie wiedziałem czy to co powiedziała było prawdą jednak nie przejmowałem się tym. Byłem szczęśliwy. Przybliżyłem usta do jej głowy i pocałowałem ja lekko w czoło.

-Ja ciebie też kocham Martynka- czułem się cudownie mogąc wypowiedzieć te słowa.

      W tym momencie zadzwonił dzwonek. Poszedłem otworzyć drzwi za którymi stał Wiktor z czerwoną torbą w ręku.

-Gdzie ona jest?

-W łazience. –poszedłem we wskazanym kierunku.- Właśnie włożyłem ją do wanny z  zimną wodą.

      Weszliśmy do łazienki. Wiktor od razu otworzył torbę z lekami.

-Piotrek zrób jej wkłucie. Ja sprawdzę czy temperatura się trochę zbiła. Jeśli nam się nie uda to będziemy musieli wziąć ją do szpitala.

      Wykonałem jego polecenia. Bałem się o Martynę, jednak teraz byłem spokojniejszy bo wiedziałem, że jest w dobrych rękach. Wiktor, ja, Adam i Martyna byliśmy przyjaciółmi. Najlepiej pracowało mi się w ich towarzystwie. Przeszliśmy już bardzo wiele ciężkich chwil co sprawiło, że ubraliśmy i martwiliśmy się o siebie nawzajem. 

     Widziałem, że Wiktor też był zmartwiony stanem Martyny. Szybko sprawdził temperaturę.

-Ok temperatura spada.-powiedział z ulgą- Podaj jej Ketoprofen w 200 ml soli.

-Już się robi

      Po kilku minutach jej stan zaczął się poprawiać. Razem z Wiktorem wyciągnęliśmy Martynę z wody. Jako, że włożyłem ją do wanny w ubraniu to teraz trzeba było ją przebrać w suche ciuchy. Wyjąłem z szafy inne spodnie dresowe oraz koszulkę z długim rękawem i ciepły sweter.

-Doktorze chyba lepiej będzie, jak pan ją sam ubierze. Nie chcę żeby czuła się potem skrępowana przeze mnie. –powiedziałem podając mu ubrania.

-Ok Piotrek to poczekaj na mnie w kuchni.

      Wyszedłem z pokoju i zaparzyłem znów kawy, bo tamta była już zimna. Chwilę po mnie przyszedł Wiktor i usiadł przy stole. Podałem mu kawę, wyciągnąłem mleko z lodówki i usiadłem naprzeciwko niego.

-No Piotrek to teraz powiedz mi co jest między wami?

Cicho westchnąłem.

-Nic doktorze.

-Ok.
      Za to lubiłem Wiktora- nigdy nie wcinał się w czyjeś życie jeśli tego nie chciałeś. Jednak dziś wiedziałem, że zasługuje na wyjaśnienie.

- Wczoraj wieczorem Martyna przybiegła pod drzwi mojego bloku. Byłą w ogromnym szoku. Szybko zbiegłem na dół żeby sprawdzić co się stało. Zaprosiłem ją do siebie. Lała się z niej woda, cała się trzęsła jednak nie wiem czy z zimna czy ze strachu.- tutaj chwile się zatrzymałem. Znów poczułem narastający gniew.- Gdy się trochę uspokoiła i przebrała w moje ciuchy nadal była roztrzęsiona… Marcin, jej chłopak, rzucił się na nią gdy wróciła do domu… Chciał ją zmusić…

-Spokojnie Piotrek. Rozumiem- Wiktor próbował mnie uspokoić.- Widziałem sińce na jej nadgarstkach.

-Sińce?!- jeśli myślałem wcześniej, że byłem zły to teraz byłem wkurwiony. –Zabije go.

-Piotrek, uspokój się. Tak jej nie pomożesz. Teraz najważniejsze jest to, żeby Martyna wyzdrowiała. Musi mieć teraz opiekę.

-Zajmę się nią doktorze.

- Zostawię ci receptę i trochę lekarstw.- zaczął wstawać.- Jakby coś się działo to dzwoń do mnie.

-Ok. Dziękuję, że przyjechał pan tak szybko mimo tego, że ma pan dzisiaj wolne.- zawsze zwracałem się do Wiktora "Pan" albo "doktor" mimo, że proponował mi, abym mówił do niego po imieniu to nie czułbym się dobrze z ty faktem. Lubiłem go i traktowałem jak przyjaciela, jednak dla mnie to był zawsze doktor Banach.


      Gdy Wiktor wyszedł znów poszedłem do sypialni sprawdzić co z Martyną. Podszedłem do niej i pogłaskałem ją po policzku który nadal był zarumieniony z gorączki. Wydawało się, że czuje się lepiej, jednak bałem się zostawić ją samą więc położyłem się koło niej i zacząłem czytać jakąś książkę, która leżała niedaleko łóżka. 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Hej wam :D 

Jak myślicie co będzie dalej?

Szczerze mówiąc sama nie wiem co wymyślę :P Sama siebie czasem zaskakuje tym co tu wypisuje... Ale cóż cały czas do przodu. Proszę zostawcie po sobie jakiś znak czy wam sie podoba czy nie. 

Pozdrawiam :*

6 komentarzy:

  1. Bardzo się podoba :-) naprawdę, podoba mi się to jak prowadzisz tą historię, mam nadzieję że wszystko dobrze się skończy :-) nie przestawaj pisać, weny życzę i pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Baaaardzo się podoba <3 Nie mogę się doczekać nexta! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba masz bardzo wielki talent czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetne, czekam na następną część opowiadania ;) :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Czekam na next i zapraszam do mnie.:
    martynkaipiotrek.blogspot.com
    Nikaa

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę doczekać się następnej części :-) kiedy można się spodziewać? ;-)

    OdpowiedzUsuń